Jaki jest prawdziwy spoczynek, który powinniśmy mieć w Bogu?

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Ofiarowywałam mój sen Jezusowi, mówiąc do Niego: Biorę twój sen i czynię go swoim, a śpiąc Twoim snem, chcę dać Ci radość, jak gdyby spał drugi Jezus. On zaś, nie pozwalając mi dokończyć tego, co chciałam Mu powiedzieć, powiedział do mnie: Ach tak, moja córko, śpij moim snem, abym patrząc na ciebie, mógł się w tobie przeglądać, a przyglądając się sobie, mógł znaleźć w tobie całego siebie. Skoro śpisz moim snem, a Ja chcę, abyśmy mogli być w zgodzie we wszystkim i abyś ty mogła przyglądać się sobie we Mnie, mam zamiar ci powiedzieć, dlaczego moje Człowieczeństwo przyjęło słabość snu.

Córko moja, stworzenie zostało stworzone przeze Mnie. Chciałem więc trzymać je jako moją własność na moim łonie, w moich ramionach, w nieustannym spoczynku. Dusza zatem miała wypoczywać w mojej Woli i świętości, w mojej miłości, w moim pięknie, mocy, mądrości itd. Te wszystkie moje przymioty są czynami, które tworzą prawdziwy wypoczynek. Ale co za ból! Stworzenie ucieka z mojego łona, a usiłując wyrwać się z moich ramion, w których mocno je ściskam, chce się przebudzić. Przebudzeniem są namiętności, grzech, ataki i przyjemności. Przebudzeniem są lęki, niepokoje, wzburzenie itd. Mimo że bardzo opłakuję stworzenie i wzywam je do wypoczynku we Mnie, ono Mnie nie słucha.

To jest wielka obraza i zniewaga mojej miłości, zniewaga, której stworzenie nie bierze pod uwagę. Nie stara się także za nią zadośćuczynić. To dlatego chciałem spać. Chciałem dać Ojcu zadośćuczynienie za wypoczynek, którego dusze w Nim nie przyjmują, i odwzajemnić się Mu za wszystkich. A kiedy odpoczywałem, wypraszałem dla wszystkich prawdziwy wypoczynek i czuwałem nad każdym sercem, aby uwolnić je od przebudzenia grzechu. Tak bardzo lubię wypoczynek stworzenia we Mnie, że nie tylko chciałem spać, lecz także chciałem chodzić, aby dać spoczynek jego stopom. Chciałem pracować, aby dać spoczynek jego rękom. Chciałem, aby moje serce biło i kochało, aby dać spoczynek jego sercu… Jednym słowem, chciałem uczynić wszystko, aby dusza czyniła wszystko we Mnie i odpoczywała we Mnie i abym Ja czynił dla niej wszystko i tym samym chronił ją w sobie. (Tom 11, 14.12.1916)

Jezus nieustannie oczyszcza, oświeca i rozpala dusze za pomocą swojego działania w Woli Bożej, a wraz z Nim ten, kto w Niej żyje

Medytowałam i jak zwykle zatapiałam się całkowicie w Woli mojego słodkiego Jezusa. W tej chwili ujrzałam przed moim umysłem maszynę, zawierającą niezliczone źródła, z których wypływały fale Wody, Światła i Ognia. Wznosiły się do Nieba i przelewały na wszystkie stworzenia. Nie było stworzenia, które nie zostałoby zalane tymi falami. Jedyną różnicą było to, że niektóre stworzenia wkraczały do wnętrza tych fal, a niektóre pozostawały na zewnątrz.

Mój zawsze ukochany Jezus powiedział do mnie: Córko moja, Ja jestem maszyną. Moja miłość utrzymuje tę maszynę w ruchu i wylewa się na wszystkich. Jednak fale wnikają do wnętrza tylko tych, którzy Mnie miłują i chcą je przyjąć. Pozostali są nimi poruszani, aby mogli się przygotować na przyjęcie tak wielkiego dobra. Zatem dusze, które działają i żyją w mojej Woli, znajdują się w mojej własnej maszynie, a ponieważ żyją we Mnie, mogą dla dobra innych rozporządzać falami, które z niej wypływają. Raz są światłem, które oświeca, raz ogniem, który rozpala, a raz wodą, która oczyszcza. Jak pięknie jest widzieć dusze, które żyją moją Wolą i które jak wiele małych maszyn wychodzą z wnętrza mojej maszyny, i rozprzestrzeniają się dla dobra wszystkich, a potem powracają do mojej maszyny i odchodzą spośród stworzeń! Żyją Mną i tylko Mną! (Tom 11, 05.12.1916)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *