Dusze, które mają więcej zaufania, będą bardziej błyszczeć w koronie Bożego miłosierdzia

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Trwałam w swoim zwyczajowym stanie i jak tylko przyszedł błogosławiony Jezus, powiedział do mnie: Córko moja, dusze, które jak lśniące klejnoty będą błyszczeć mocniej w koronie mojego miłosierdzia, to dusze, które mają więcej zaufania, ponieważ im więcej ufności mają, tym więcej pozwalają działać mojemu miłosierdziu, aby wylało wszelką łaskę, jakiej chcą. Natomiast ten, kto nie ma prawdziwej ufności, sam zamyka we Mnie łaski i ciągle pozostaje ubogi i ogołocony. Moja miłość zaś pozostaje we Mnie, a Ja bardzo cierpię z tego powodu. Aby tak bardzo nie cierpieć i móc swobodniej dać upust mojej miłości, porozumiewam się bardziej z duszami, które są ufne, niż z innymi, gdyż z nimi mogę dać upust mojej miłości, mogę żartować i toczyć miłosny spór, ponieważ nie ma obaw, że się poczują urażone lub się przestraszą. Wręcz przeciwnie, stają się bardziej odważne i przyjmują wszystko, aby móc Mnie bardziej miłować. Tak więc ufne dusze są ujściem i rozrywką mojej miłości, są najbardziej urocze i najbogatsze. (Tom 11, 10.04.1912)

Ten, kto żyje w Woli Bożej, odczuwa tę samą ranę miłości, którą odczuwa Bóg. W ten sposób staje się jakby drugim Jezusem na ziemi

Dziś rano tak ubolewałam nad zniewagami, których Jezus doznaje, i współczułam tak wielu biednym stworzeniom, które na swoje nieszczęście Go obrażają, że chciałam znieść wszelki ból, aby wstrzymać grzech. Z całego serca modliłam się i oddawałam zadośćuczynienie. W tym momencie przyszedł błogosławiony Jezus i wydawał się dźwigać te same rany co moje serce. Jednak były o wiele większe! Powiedział do mnie:

Córko moja, kiedy moja Boskość powołała do życia stworzenie, była jakby zraniona moją własną Miłością z miłości do stworzenia. Rana ta sprawiła, że ​​zstąpiłem z Nieba na ziemię, że płakałem i przelałem krew. Pozwoliła Mi uczynić wszystko, co uczyniłem. Dusza, która żyje w mojej Woli, w żywy sposób odczuwa tę moją ranę, czuje, jakby była jej własną, płacze, modli się i pragnie wycierpieć wszystko, aby ocalić biedne stworzenie i nie pozwolić, żeby ta moja rana miłości powiększyła się z powodu zniewag stworzeń. Ach, moja córko, te łzy, te boleści, te modlitwy i zadośćuczynienia łagodzą moją ranę i spływają na moją pierś jak wiele lśniących klejnotów, które z dumą trzymam na swojej piersi, aby pokazać mojemu Ojcu i wzbudzić w Nim litość dla stworzeń. Tak więc między Mną a tymi duszami zstępuje i wznosi się boska łączność życia, która w tych duszach zastępuje to co ludzkie tym co boskie. A im bardziej dzielą moją ranę i moje własne Życie, tym bardziej poszerza się ta boska łączność życia, tak iż stają się wieloma Chrystusami. Ja zaś powtarzam Ojcu: „Jestem w Niebie, ale na ziemi są inni Chrystusowie, zranieni moją własną raną, którzy płaczą jak Ja, cierpią, modlą się itd. jak Ja. Musimy więc wylać na ziemię nasze miłosierdzie…” Ach, tylko ci, którzy żyją w mojej Woli, dzielą moją ranę. Są podobni do Mnie na ziemi i będą podobni do Mnie w Niebie, biorąc udział w tej samej chwale co moje Człowieczeństwo. (Tom 11, 11.11.1915)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *