Jezus narodził się w skrajnym ubóstwie, będąc całkowicie opuszczonym przez ludzi

Jezus narodził się, składając siebie w ofierze na chwałę Ojca, za nawrócenie grzeszników i za tych, którzy byli Jego najwierniejszymi towarzyszami w cierpieniu

Spędziłam kilka dni, będąc niemal całkowicie pozbawioną mojej najwyższej i jedynej Dobroci. Towarzyszyła temu nieczułość. Nie mogłam nawet opłakiwać mojej wielkiej straty, choć ofiarowywałem tę nieczułość Bogu, mówiąc do Niego: Panie, przyjmij ją jako ofiarę. Jedynie Ty możesz zmiękczyć to tak nieczułe serce. Po tym, jak tak długo cierpiałam, wreszcie przyszła moja droga Królowa Mama, niosąc na swoim łonie Niebiańskie Dziecię, owinięte w pieluszkę, całe drżące. Oddała mi Je w ramiona i powiedziała do mnie: Córko moja, ogrzej Go swoimi uczuciami, gdyż mój Syn narodził się w skrajnym ubóstwie, będąc całkowicie opuszczonym przez ludzi i bardzo umartwionym.

Och, jaki był uroczy z tym swoim niebiańskim pięknem! Wzięłam Go w ramiona i przytuliłam, żeby Go ogrzać, ponieważ był niemal zdrętwiały z zimna, nie mając nic do okrycia poza jedną pieluszką. Kiedy ogrzałam Go tak bardzo, jak mogłam, moje czułe Dzieciątko, rozchylając swoje szkarłatne usta, powiedziało do mnie: Czy obiecujesz mi, że zawsze będziesz ofiarą z miłości do Mnie, tak jak Ja nią jestem z miłości do ciebie? A ja: Tak, Skarbie, obiecuję Ci to. A On: Nie jestem zadowolony ze słowa. Chcę przysięgi, a nawet podpisu twoją krwią. A ja: Jeśli chce tego posłuszeństwo, uczynię to.

Wydawał się całkowicie szczęśliwy i dodał: Ja nieustannie składałem moje Serce, z którego się narodziłem, w ofierze na chwałę Ojca, za nawrócenie grzeszników i za ludzi, którzy Mnie otaczali i którzy byli najwierniejszymi towarzyszami w moim cierpieniu. Tak samo pragnę, aby twoje serce było nieustannie składane w duchu ofiary dla tych trzech celów.

Kiedy to mówił, Królowa Mama zapragnęła Dzieciątka, żeby orzeźwić Je swoim najsłodszym mlekiem. Oddałam Je Jej, a Ona wyjęła swoją pierś, aby włożyć ją do ust Bożego Dziecka. Ja zaś, sprytna, chcąc zażartować sobie, podłożyłam swoje usta i zaczęłam ssać. Wypiłam kilka kropel. Kiedy to czyniłam, oni znikli, pozostawiając mnie szczęśliwą i nieszczęśliwą[1]. Niech wszystko będzie ku chwale Bożej i zażenowaniem dla mnie, nieszczęsnej grzesznicy. (Tom 3, 25.12.1899)

Los nowo narodzonego Jezusa w grocie betlejemskiej jest mniej dotkliwy niż w Eucharystii z powodu porzucenia przez stworzenia

Potem powrócił mój słodki Jezus. Był czułym dzieckiem. Kwilił, płakał i trząsł się z zimna. Rzucił się w moje ramiona, żeby się ogrzać. Przytuliłam Go mocno i jak zwykle wtopiłam się w Jego Wolę, aby znaleźć wraz z moimi myślami myśli wszystkich i otoczyć drżącego Jezusa adoracją wszystkich stworzonych umysłów; aby znaleźć spojrzenia wszystkich i sprawić, żeby spoglądali na Jezusa i oderwali Go od płaczu; aby znaleźć usta, słowa i głosy wszystkich stworzeń i sprawić, żeby Go pocałowały i wstrzymały Jego kwilenie, a swoim oddechem Go ogrzały. Kiedy to czyniłam, Dzieciątko Jezus już więcej nie kwiliło, przestało płakać i jakby ogrzane, powiedziało do mnie:

Córko moja, czy widziałaś, co było przyczyną tego, że drżałem, płakałem i kwiliłem? Porzucenie przez stworzenia. Ty umieściłaś je wszystkie wokół Mnie. Poczułem, jak wszystkie stworzenia na Mnie patrzą i Mnie całują. Dlatego uciszyłem swój płacz. Wiedz jednak, że moja sytuacja w Przenajświętszym Sakramencie jest jeszcze gorsza niż sytuacja z dzieciństwa. Grota, choć zimna, była obszerna, miała powietrze do oddychania. Hostia też jest zimna i tak mała, że prawie brak Mi tchu. W grocie miałem jako łóżko żłóbek z odrobiną siana. W moim sakramentalnym życiu brakuje Mi nawet siana, a za łóżko mam tylko twarde i lodowate metale. W grocie miałem moją ukochaną Mamę, która bardzo często obejmowała Mnie swoimi czystymi dłońmi i okrywała palącymi pocałunkami, aby Mnie ogrzać. Uciszała mój płacz i karmiła Mnie swoim słodkim mlekiem. Wręcz przeciwnie jest w moim sakramentalnym życiu. Nie mam Mamy. Kiedy Mnie przyjmują, czuję dotyk niegodnych rąk, rąk, które cuchną ziemią lub gnojem… Och, jak bardzo odczuwam smród! Bardziej niż gnój, który czułem w grocie! Zamiast okryć Mnie pocałunkami, dotykają Mnie lekceważącymi czynami, a zamiast mleka dają Mi żółć świętokradztwa, niedbalstwa i chłodu. W grocie św. Józef zapewnił Mi lampkę w nocy. Tutaj, w Przenajświętszym Sakramencie, ileż razy pozostaję w ciemności nawet w nocy! Och, jakże boleśniejszy jest mój los w Przenajświętszym Sakremncie! Ileż ukrytych łez, których nikt nie widzi! Ileż kwilenia, którego nikt nie słyszy! Jeśli mój los z dzieciństwa wzbudził w tobie litość, to tym bardziej powinien wzbudzić w tobie litość mój los w Przenajświętszym Sakramencie. (Tom 12, 25 grudnia 1920)


[1] Te wydarzenia, które Luiza przeżywa „poza swoim ciałem” lub w wizji, mają znaczenie duchowe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *