Skarb ukryty w roli, czyli Wola Boża ukryta w pismach Luizy Piccarrety

Mówiliśmy o „poświęceniu się Woli Bożej” jako akcie przyjęcia Jej po to, aby nas przemieniła. Prawdziwego ducha poświęcenia uczy nas Ewangelia w kilku bardzo pięknych i bardzo jasnych przypowieściach. Królestwo Niebieskie (czyli Królestwo Woli Bożej) podobne jest do skarbu ukrytego w roli, który znajduje pewien człowiek. Kiedy znajduje ten skarb i zdaje sobie sprawę, że jest to naprawdę wielki skarb, który może odmienić jego życie, już go nic nie obchodzi, interesuje go tylko kupno roli, gdyż chce zdobyć ten skarb. Wtedy idzie i sprzedaje wszystko, co ma, i kupuje tę rolę. Skarb znajdujemy w pismach Luizy Piccarrety i jest nim Wola Boża jako życie. Jezus mówi zatem do Luizy:

Dlatego obecnie nieustannie mówię ci o mojej Woli oraz o wzniosłych i nieopisanych skutkach, które moja Wola przynosi. Jak dotąd nikomu Jej nie objawiłem. Przejrzyj tyle książek, ile chcesz, a zobaczysz, że w żadnej z nich nie znajdziesz tego, co tobie powiedziałem o mojej Woli.  (Tom 11, 12 września 1913)

Zgodnie z tym „Mała Córeczka Woli Bożej”, czyli Luiza, jest tylko jedna! Jeśli naprawdę odnajdujemy ten skarb, nic innego się już dla nas nie liczy, tak naprawdę już nie myślimy o niczym innym, nie mamy już żadnych innych zainteresowań ani czasu, który moglibyśmy poświęcić na inne rzeczy, ponieważ cała nasza uwaga i nasze pragnienia skupione są na tym skarbie, gdyż chcemy go zdobyć. Wszystko inne jest względne, wszystko inne to tylko środki, a celem jest zdobycie Woli Bożej jako życia.

Za co mogę kupić ten skarb? Mogę go kupić za jedyną rzecz, o której można powiedzieć, że jest moja, jest nią moja wola. Mogę zapłacić jedynie moją wolą, aby nabyć Jego Wolę. Czy to nie jest cudowna wymiana darów? Pan powiedział także: Kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż każdego dnia i niech Mnie naśladuje. Niech zaprze się samego siebie, to znaczy niech nie daje przestrzeni ani życia własnej woli, niech każdego dnia obejmuje Wolę Bożą (która w ten sposób przybija do krzyża naszą wolę) i patrzy tylko na Jezusa i za Nim podąża, aby czynić to, co On uczynił. Wszystko, co się nam przytrafia, co Pan dopuszcza, jest łaską i niezwykłą okazją do spotkania z Nim i zjednoczenia się z Nim.

Tak więc w pierwszych dziesięciu tomach „Księgi Nieba”, nawet jeśli czasami Pan mówi już o swojej Woli i przekazuje coś bardzo ważnego na Jej temat, ukazując Ją jako cel, to ogólnie mówi o różnych cnotach, ponieważ potrzebne są, aby „wymodelować” wolę ludzką, nadając jej niezbędną boską formę.

W tych w pierwszych dziesięciu tomach nieustannie znajdujemy Luizę jako ofiarę. Może to robić nas duże wrażenie, ale to nas nie dotyczy, bo to nie jest nasz problem, my nie jesteśmy duszami ofiarnymi jak ona. To był jej główny problem, to była jej misja, ale my nie mamy dokładnie takiego samego powołania jak ona. Musimy to zrozumieć, czytając pierwsze tomy. Jednak wszyscy potrzebujemy wiedzieć i rozumieć, co musimy poświęcić lub sprzedać, aby nabyć Skarb.

Dlatego zalecam, aby czytać pierwsze 10 tomów, zaczynając od „Zapisek wspomnień z dzieciństwa” i jednocześnie od tomu 11 i wzwyż, gdyż tom 11 i 12 ukazują skarb, abyśmy mogli się w nim zakochać i go zapragnąć. Pierwsze dziesięć tomów uczy nas, co mamy utracić, uczy nas wyrzeczenia się nas samych. Na tym właśnie polega praca cnót chrześcijańskich, jak Jezus wyjaśnia to Luizie. Tomy te pomagają nam zrozumieć, jak mamy uwolnić się od naszej woli pod wieloma względami, przez posłuszeństwo, pokorę, cierpliwość, miłość, stałość itp. Wszystkie cnoty chrześcijańskie ukazują nam, jak mamy opanować naszą wolę i nie dawać jej życia, tak aby mogła żyć w nas Wola Boża. Jednak wyższe tomy, począwszy od tomu 11, ukazują nam coraz bardziej wspaniały skarb do nabycia.

Wielka Nowina o Woli Bożej, którą Bóg nam teraz przekazuje jako Życie, a nie tylko jako Prawo, powinna być początkowo przekazywana „od osoby do osoby”. Później przychodzi czas, kiedy możemy przekazać jakieś fragmenty pism Luizy, tak aby druga osoba mogła osobiście zetknąć się z tymi cudownymi prawdami, pamiętając o obietnicy Jezusa zawartej na końcu „Apelu Bożego Króla”: Proszę was, moje dzieci, czytajcie uważnie te stronice, które umieszczam przed waszymi oczami, a odczujecie potrzebę życia moją Wolą. Będę przy was, gdy będziecie czytać, poruszę wasz umysł i wasze serce, abyście mogli zrozumieć, czym jest dar mojego Bożego Fiat, oraz mogli go zapragnąć.

W ten sposób rozprzestrzeniała się Ewangelia, jeszcze zanim została spisana. Uczniowie odczuwali potrzebę podzielenia się z innymi radością z odkrycia Skarbu i w ten sposób stali się ewangelizatorami, żywą ewangelią. Ludzie zaś to widzieli i mówili: „Patrzcie, jak oni się nawzajem miłują!” Potem przyszli Apostołowie, a potem została spisana Ewangelia. Tak właśnie powinno być z pismami Luizy. W przeciwnym razie ryzykujemy, że staną się one „ideologią”, a nie żywą Prawdą, niepodważalną Prawdą, ponieważ wprowadzoną w życie.

Wszystko jest konieczne, każdy tom jest niezbędny. Pierwszy tom poprzedzony jest wspaniałymi Orędziami, którymi są trzy „Apele”. I od nich zalecam rozpoczęcie czytania. Kiedy zagłębiamy się w czytaniu tomów „Księgi Nieba” (np. 12 czy 15), zaczynamy rozumieć, dlaczego pierwszy tom zaczyna się od „Nowenny Bożego Narodzenia”, bo tak naprawdę Wszystko zaczyna się od odwiecznego dekretu Wcielenia Słowa. To z powodu naszego grzechu (z powodu ludzkiej woli) musiał przyjść jako Odkupiciel i jako „Mąż Boleści”. Pierwsze tomy ukazują wszystkie szkody wyrządzone przez wolę ludzką, oddzieloną od Woli Bożej i uczą nas prawdziwego umierania dla siebie samych, jeśli chcemy dać w nas życie Woli Bożej, która począwszy od jedenastego tomu zaczyna wschodzić jak Dzień Pański…

Zatracanie naszej ludzkiej woli i nabywanie Woli Bożej jest tym, co powiedział św. Jan Chrzciciel: Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał. On ma wypełniać całą moją istotę i całe moje życie. Muszę całkowicie pozostawić miejsce Jezusowi, muszę być jak szata, która Go okrywa, jak drugie Jego Człowieczeństwo. W ten sposób nie mogę mieć życia na własną rękę, z własnej inicjatywy, ale to Pan ma żyć we mnie. Mam być dla Niego jak „przypadłość Hostii”, mam być Jego zamieszkaniem, a On ma być panem domu. Mam być pojemnikiem, a On ma być zawartością.

Wtedy Pan, tak pokorny, tak dobry, tak miłosierny, dopasowuje się do nas, do pojemnika, dostosowuje się do naszych możliwości, do naszej inteligencji, do naszej psychiki itd., tak jak płyn dostosowuje się do objętości i kształtu butelki, która ten płyn zawiera. On dostosowuje się do naszej małości, do naszych ograniczeń, do naszej mentalności, do naszego sposobu odczuwania, reagowania, mówienia… On dostosowuje się do nas, ale to dopiero początek, bo ze względu na sprawiedliwość chce, abyśmy my czynili to samo, abyśmy i my dostosowali się do Niego. My jesteśmy naczyniem, a On jest zawartością, On przyjmuje naszą ludzką kondycję, naszą formę i nasze ograniczenia, ale chce też, abyśmy my stracili naszą formę myślenia, miłowania, odczuwania, cierpienia, modlenia się, chce, abyśmy stracili formę wszystkiego. Mamy stracić naszą ludzką formę, aby nabyć Jego boską formę.

On, Król, najpierw zamieszkuje w naszej nędznej chałupie i dostosowuje się z wielką pokorą, z wielką miłością, z wielką cierpliwością, aby w nas żyć, aby wykonywać razem z nami nasze małe czynności oraz dzielić nasze życie. W ten sposób codziennie zapraszamy Go, mówiąc: Przybądź, Wolo Boża, aby myśleć w moim umyśle, przemawiać w moim głosie, działać w moich rękach itd. Pan się uniża, aby to uczynić, ale potem mówi: Dobrze, mój synu, teraz ty przyjdź i zamieszkaj ze Mną w moim pałacu, na moim dworze. Zapomnij więc o swojej małej chatce, przyjdź i weź w posiadanie moje Królestwo, przyjdź i zobacz co, Ja czynię, aby uczyć się ode Mnie i towarzyszyć Mi we wszystkim…

Jednak nie od razu wprowadzamy się na stałe. Czynimy to kilka razy dziennie, dwa, trzy, pięć razy, kiedy sobie przypomnimy, i wtedy tylko trochę zaglądamy do środka… Potem powoli, powoli, coraz częściej zaczynamy mieszkać na dworze króla i przebywamy dłużej w Jego pałacu niż w naszej nędznej chałupie, aż wreszcie o niej zapominamy, gdyż od teraz już na stałe mieszkamy w pałacu Króla jako Jego dzieci… Wtedy dostosowujemy się do Jego sposobu zachowania: ubieramy się tak, jak On się ubiera, spożywamy Jego Pokarm, postępujemy jak On, troszczymy się o wszystko, wydajemy rozkazy, cierpimy i miłujemy jak On, mamy Jego własne upodobania, Jego szczęście, Jego moc oraz Jego chwałę.

Kiedy wzywamy Wolę Bożą, najpierw to Ona przychodzi, aby czynić w nas wszystko, co mamy uczynić. Dostosowuje się więc do nas, staje się bohaterem. Ale potem, kiedy już nas wystarczająco przygotowała, a my coraz częściej chcemy odwiedzać Jej pałac i kiedy daliśmy jej wystarczający i pewny dowód, że nie pragniemy niczego poza Wolą Bożą i czujemy, że nie potrafimy już żyć poza Nią, wtedy to my dostosowujemy się do Jej sposobów zachowania. Dopiero wtedy nadchodzi naprawdę czas, w którym słynne „krążenie duszy” pojawia się spontanicznie w naszej modlitwie, to znaczy w tym momencie zaczynamy przemierzać z Jezusem wszystko, czego dokonał, zaczynamy przenikać Jego Życie, Jego dzieła, Stworzenie, Odkupienie i Uświęcenie, aby dać Mu odpowiedź miłości za wszystko i za wszystkich oraz aby poznać i posiąść wszystko, co Bóg nam daje i co powinniśmy wielbić. Kiedy śledzimy wszystkie Jego dzieła, widzimy, że są dokonane z wielką miłością do nas i że w tych dziełach Bóg oczekuje odpowiedzi powszechnej miłości. Pragnie, abyśmy dziękowali Mu Jego własnym sercem, abyśmy obejmowali go Jego bezmiarem, wielbili Go Jego mądrością, wysławiali Go Jego własną Chwałą, miłowali Go Jego własną, odwieczną Miłością. W ten sposób najpierw On dostosowuje się do nas, a potem chce, abyśmy my dostosowali się do Niego.

Pierwszym zatem etapem jest ten rodzaj modlitwy: Przybądź, Wolo Boża, aby we mnie zamieszkać itd., To wszystko jest piękne, jest ważne, konieczne, ale to dopiero początek. Następnie, dzięki pragnieniom i gotowości, wzrastamy w wiedzy, mądrości i miłości jak Jezus, który wzrastał w latach, w mądrości i w łasce.

Dlatego trzeba często czytać pisma Luizy i dzielić się z Jezusem wszystkim, co jest Jego. Dopiero wtedy zaczynamy czuć, że wszystkie rzeczy Pana, wszystkie dzieła Boże, należą do nas, są nasze i dlatego je rozpoznajemy i je miłujemy. Dopiero wtedy możemy mówić o „krążeniu w Woli Bożej”. Jeśli tego jeszcze nie ma, to nie ma sensu mówić o „krążeniu w Woli Bożej”, jest to bezużyteczne. Możemy „krążyć w Woli Bożej” w takim stopniu, w jakim umiera nasza wola ludzka. W przeciwnym razie będzie to jedynie powiedzenie, przyśpiewka wyuczona na pamięć… Wola ludzka ma istnieć tylko po to, aby dać przestrzeń w sobie Woli Bożej, aby się z Nią utożsamić. Mogą „krążyć w Woli Bożej” tylko ci, którzy czynią Wolę Bożą. Jeśli Pan daje ci „swój samolot”, nie możesz latać, jeśli nadal pedałujesz na „swoim rowerze”. Pan mówi: Ale w czym krążysz, jeśli jeszcze Mnie nie znasz, jeśli nie znasz moich dzieł, jeśli nadal mieszkasz w swojej małej chacie? Nie dowiesz się, co znajduje się w pałacu królewskim, dopóki naprawdę nie opuścisz swojej chaty, czyli twojej woli i nie zamieszkasz na moim dworze, w pałacu królewskim. Jeszcze nie wiesz, co znajduje się w moim królestwie.

Nasze pragnienia powinny być wielkie, naprawdę szczere, gotowe na wszystko, powinny być wielkie, szlachetne i hojne. Jednocześnie powinniśmy być całkowicie gotowi, co nie polega na tym, aby mówić Panu, jak On ma coś uczynić, ale na tym, aby pozwolić Mu to w nas uczynić, tak jak mówi do Luizy: prawdziwe i doskonałe oddanie mówi za pomocą czynów: moje życie jest Twoim życiem i nie chcę już więcej znać mojego życia. To właśnie możemy zaoferować: pragnienia i gotowość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *