Miłość jest jak przyjemna i wonna maść, która koi i łagodzi boleści życia

Z pism Slugi Bożej Luizy Piccarrety

Podczas gdy moja dusza zatracała się w ogromnym morzu nadziei, mój ukochany Jezus powrócł i opowiedział mi o miłości, mówiąc: Miłość idzie za wiarą i nadzieją i łączy razem te dwie cnoty, tak iż tworzy tylko jedną, podczas gdy są trzy. O moja Oblubienico, to właśnie jest Trójca Osób Boskich ukryta w trzech cnotach teologalnych.

Następnie powiedział: Jeśli wiara sprawia, że ​​wierzymy, a nadzieja, że ufamy, to miłość sprawia, że ​​kochamy. Jeśli wiara jest światłem i służy duszy za wzrok, a nadzieja, która jest pokarmem wiary, daje duszy odwagę, pokój, wytrwałość i całą resztę, to miłość, która jest substancją tego światła i tego pokarmu, jest jak przyjemna i wonna maść, która przenikając wszędzie, koi i łagodzi boleści życia. Miłość czyni cierpienie słodkim, a nawet wzbudza pragnienie cierpienia. Dusza, która posiada miłość, wydziela woń wszędzie. Wszystkie jej dzieła dokonane z miłości mają bardzo przyjemny zapach. Co to za zapach? To zapach samego Boga.

Inne cnoty czynią duszę samotną i niemal powściągliwą wobec stworzeń. Miłość zaś łączy serca, gdyż jest substancją, która jednoczy. Ale gdzie je jednoczy? W Bogu. Miłość, będąca pachnącą maścią, rozprzestrzenia się wszędzie i ze wszystkimi. Miłość sprawia, że dusza z radością znosi najokrutniejsze boleści i nie potrafi nawet trwać bez cierpienia. Kiedy widzi, że jest go pozbawiona, mówi do swojego Oblubieńca Jezusa: „Wzmocnij mnie owocami – którymi są cierpienia – bo chora jestem z miłości[1]. Gdzie mogłabym ci okazać moją miłość jeśli nie w cierpieniu dla Ciebie?”. Miłość pali, pochłania wszystkie inne rzeczy, a nawet same cnoty, i przekształca je wszystkie w siebie. Krótko mówiąc, jest królową, która chce królować wszędzie i nikomu nie chce odstąpić swojego królowania.

Któż mógłby wyrazić to, co pozostało we mnie po tej wypowiedzi Jezusa? Powiem tylko, że rozpaliło się we mnie takie pragnienie cierpienia, co więcej, poczułam w sobie jakby ten napływ był we mnie naturalną rzeczą, że sądzę, iż największym dla mnie nieszczęściem było nie móc cierpieć.

Potem, tego ranka, Jezus mówił mi o unicestwieniu samej siebie, aby lepiej przygotować moje serce. Mówił też o bardzo wielkim pragnieniu, które miało mnie pobudzić, abym mogła przygotować się na przyjęcie łaski. Powiedział mi, że pragnienie rekompensuje braki i niedoskonałości, które mogą występować w duszy. Pragnienie jest jak płaszcz, który wszystko okrywa. (Księga Nieba, tom 1)


[1] Pieśń nad Pieśniami 2,5: Posilcie mnie plackami z rodzynek, wzmocnijcie mnie jabłkami, bo chora jestem z miłości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *