Nadzieja daje duszy zbrojną szatę, aby żaden wróg nie mógł jej zaniepokoić, nawet w najmniejszym stopniu

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety

Powracając więc do wiary, Jezus powiedział: Aby uzyskać, trzeba wierzyć. Jeśli ciało nie ma wzroku, wszystko jest dla niego ciemnością, wszystko jest zamętem, tak iż ​​gdyby chciało chodzić, upadłoby raz w jednym miejscu, raz w drugim, aż wreszcie upadłoby całkowicie. Podobnie jest z duszą. Dusza bez wiary wpada jedynie z jednej przepaści w drugą. Ale wiara służy jako wzrok dla duszy, jest jak światło, które ją prowadzi do życia wiecznego.

A czym się karmi to światło wiary? Nadzieją. A co jest substancją tego światła wiary i tego pokarmu nadziei? Miłość. Te trzy cnoty są razem szczepione, tak iż jedna nie może się ostać bez drugiej. Istotnie, czy warto człowiekowi wierzyć w ogromne bogactwa wiary, jeśli nie ma nadziei na uzyskanie ich dla siebie? Będzie je oglądał, tak, ale obojętnym wzrokiem, gdyż wie, że do niego nie należą. Ale nadzieja dodaje światłu wiary skrzydeł. Mając nadzieję na zasługi Jezusa Chrystusa, człowiek patrzy na bogactwa jak na swoje własne i zaczyna je miłować.

Nadzieja – powiedział Jezus – daje duszy zbrojną szatę, niemal z żelaza, aby żaden wróg nie mógł jej zranić swoimi strzałami ani zaniepokoić nawet w najmniejszym stopniu. Wszystko jest w niej spokojem, wszystko jest pokojem.

Och, wspaniale jest widzieć ową duszę obdarzoną piękną nadzieją, całkowicie wspartą na jej Umiłowanym, nieufną wobec siebie i ufającą Bogu. Stawia ona czoła najstraszniejszym wrogom, jest królową swoich namiętności, kieruje całym swoim wnętrzem, swoimi skłonnościami, pragnieniami, biciem serca oraz myślami z taką biegłością, że sam Jezus jest w niej zakochany, ponieważ widzi, że dusza ta działa z ogromną odwagą i siłą. Ową odwagę i siłę czerpie jedynie z Niego i od Niego ich oczekuje, tak iż Jezus, widząc ową silną nadzieję, nic nie może odmówić tej duszy.

Kiedy Jezus mówił o nadziei, usuwał się trochę, zostawiając światło w moim umyśle. Któż mógłby wyrazić to, co pojmowałam o nadziei? Jeśli wszystkie inne cnoty służą upiększeniu duszy, ale mogą spowodować u nas wahanie i niestałość, to nadzieja sprawia, że dusza staje się mocna i stała jak wysokie góry, które nie mogą się poruszyć ani trochę. Wydaje mi się, że z duszą obdarzoną nadzieją dzieje się tak jak z pewnymi bardzo wysokimi górami, którym żadna zła pogoda w powietrzu nie może zaszkodzić. Do tych gór nie przedostaje się ani śnieg, ani wiatr, ani upał. Cokolwiek można tam położyć i można być pewnym, że tam, gdzie się położy, tam pozostanie, nawet jeśli minie sto lat. Taka jest właśnie dusza obdarzona nadzieją: nic nie może jej zaszkodzić. Ani ucisk, ani ubóstwo, ani wszelkie inne wypadki życiowe nie przerażają jej ani trochę. Mówi do siebie: wszystko mogę zdziałać, wszystko mogę znieść, wszystko ścierpieć, pokładając nadzieję w Jezusie, który jest przedmiotem wszelkiej mojej nadziei.

Nadzieja czyni ​​duszę niemal wszechmocną i niezwyciężoną, i daje jej ostateczną wytrwałość. Dusza przestaje mieć nadzieję i wytrwałość, jedynie wtedy gdy dostępuje Królestwa Niebieskiego. Wówczas porzuca nadzieję i cała zanurza się w ogromnym oceanie Boskiej Miłości. (Księga Nieba, tom 1)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *